O Zamku W Świnach

NA ZAMKU – DZIEŃ DZISIEJSZY

Dziś Zamek Świny jest własnością Zamku Świny sp. z o. o. Obecnie prowadzone
są prace konserwatorskie oraz budowlane. Mają one za zadanie przywrócić
obiektowi jego dawny blask. Zależy nam, by stopniowo udostępniać obiekt
do zwiedzenia oraz organizować tu wystawy i inne kulturalne wydarzenia.

Zdajemy sobie sprawę ze skali inwestycji, której się podjęliśmy, oraz z faktu, że jej
realizacja zajmie nam wiele następnych lat, ale cóż – czy droga do celu nie może
być celem samym w sobie? Jesteśmy podekscytowani możliwościami odkrycia
wielu tajemnic zamku Świny i dzielenia się nimi z Wami.
Już teraz piękno natury okalającej zamek Świny może oczarować. Wieżę
zamkową porasta bluszcz, wedle szacunków liczący ponad 250 lat. Piękne lipy
zdobią prowadzącą tu aleję, a rozłożyste gałęzie drzew tworzą naturalne
sklepienie i dają cień strudzonym wędrowcom. Potężne lasy rozciągają się na
sąsiednich terenach i kuszą licznymi szlakami turystycznymi i trasami do punktów
widokowych.
Pogórze i Góry Kaczawskie czekają na odkrycie!

METRYKA ZAŁOŻENIA OBRONNEGO ZAMKU W ŚWINACH

Metryka założenia obronnego w Świnach jest wczesnośredniowieczna i sięga może nawet X w. W XII w. był tu gród o funkcji wojskowo-administracyjnej, wzmiankowany w bullach papieskich z 1155 r. i 1245 r., jako położony na pograniczu Śląska, przy jednym z traktów komunikacyjnych. Gród ten jest zapewne identyczny ze wspomnianym u Kosmasa w 1108 r. Zwini in Poloniae. W 1 połowie XIII w. byli już wzmiankowani kasztelanowie ze Świn.

Historia

Dawno, dawno temu…

Powiada się, że na skalistym płaskowyżu Pogórza Wałbrzyskiego i Kaczawskiego, w
bliskim sąsiedztwie Gór Kaczawskich, pierwszy gród wzniesiono już w okolicach
roku 900
. A stało się to za sprawą bohaterskiego czynu niejakiego Biwoja. Rycerz ten
był giermkiem samej Libuszy, czeskiej księżniczki, bez której nie istniałaby podobno
Praga. Wybrał się razu pewnego, gdzieś w roku 740, do jaworskich lasów na polowanie i
tam odmienił swój los. Ubił własnymi rękami odyńca, ratując tym samym z opałów
Libuszę, cel szarży puszczańskiego zwierza. Księżniczka nagrodziła Biwoja herbem
Świnia Głowa
i pobłogosławiła jego małżeństwu ze swą siostrą Kassą.
Związek Biwoja i Kassy to narodziny rodu Świnków, a
pierwszy potomek protoplastów tegoż rodu wzniósł
obronną siedzibę w miejscu znanego nam dziś
obiektu. Miała ona strzec ziem przed wybiegami
nieprzyjaciół.
Tyle legenda

A CO O POCZĄTKACH MÓWI

HISTORIA?

Dawną funkcją grodu w Świnach była kasztelania i potwierdza to wzmianka z bulli
protekcyjnej papieża Hadriana IV z kwietnia 1155 roku. Historycy podają jednak
jednogłośnie, że po raz pierwszy w tekstach źródłowych o Świnach mówi
dziejopis Kosmas parę lat wcześniej, bo w 1108 roku. Tam też pojawia się interesująca
nas miejscowość Zvini in Polonia. Folwarczne zabudowy okalały warownię i z czasem
przejęły jej .
Co ciekawe, dysponujemy pewnymi przesłankami, które pozwalają twierdzić, iż
osadnictwo w rejonie dzisiejszych ruin zamku Świny istniało jeszcze wcześniej. W latach
50. ubiegłego wieku archeologowie odkopali tu fragmenty ceramiki datowanej na VI-VII
wiek. Pod koniec lat 60. trafili na ślady wczesnośredniowiecznej osady. Natomiast
podczas aktualnych badań archeologicznych Tomasz Olszacki znalazł na podzamczu
ceramikę z pierwszej połowy X wieku.
Kasztelania w Świnach istniała mniej więcej 100 lat i służyła za przygraniczny gród
obronny. W latach 70. XIII wieku Bolko I, wybitny Piast śląski, książę jaworsko-świdnicki,
postanowił opuścić Świny na rzecz potężniejszego Bolkowa. Wtedy to prawdopodobnie
Świny z warowni książęcej stały się własnością prywatną i trafiły do majątku
rycerskiego rodu Świnków – tak, nazwisko rodowe wzięto od nazwy zamku, która z
kolei oznaczała onegdaj dzika. Pięknie to koresponduje z legendą Biwoja.

NIEPORZĄDEK W NAZEWNICTWIE – TYLKO POZORNY

Niezawodna Joanna Lamparska, badaczka sekretów Dolnego Śląska, wyjaśnia: nazwisko Świnków ulegało stopniowej germanizacji: Swyn, Zuini, Swinino zamienia się z wolna w Świn, Swyn, Swein, aż do formy z XV wieku – Schweinichen. Świny zaś zamieniły się w Schweinhaus

ŚWINY W RĘKACH ŚWINKÓW

Na opowieść o niektórych przedstawicielach tego fascynującego rodu przyjdzie jeszcze
czas. W tym miejscu trzeba jednak oddać honory z innego powodu – to w rękach
Świnków zamek rozkwitał i osiągnął na przestrzeni wieków swą najdoskonalszą
formę.
Świnkowie sprawili, że ze zwykłej strażnicy obiekt przekształcił się w
majestatyczną siedzibę rodu, dumnie górującą nad sudecką okolicą. Już w XIV wieku
wzniesiono murowany zamek, którego centralną częścią była otoczona murem wieża
mieszkalno-obronna, licząca cztery kondygnacje i posiadająca wejście z broną, czyli
kratą, którą można opuszczać dzięki prowadnicom wykutym w ścianach. Mur okalający
wieżę wyznaczał granice dziedzińca gospodarczego.
Rozbudowa powyższej konstrukcji to już wiek XV i działania Gunczela, gospodarza
zamku Świny w latach 1420-1503, którego nagrobną płytę podziwiać można w pobliskim
kościele zamkowym. Gunczel von Schweinchen postawił przy zachodniej wieży nowy
budynek mieszkalny wraz z własnym dziedzińcem i sam dzielnie zwalczał panoszące się
po okolicy bandy niemilców, rycerzy-rabusiów, tzw. raubritterów, odbijając z ich rąk
chociażby pobliski zamek w Płoninie. Powiada się, że zajadłość, z jaką Gunczel tępił
rozbójników, wynikała z dokonanej przez nich wcześniej grabieży wina

zmierzającego ku zamkowi… Nad tą szlachetną wojaczką czuwała chyba też opatrzność,
bowiem działań Gunczela nie zakłócili nawet husyci, szczęśliwie omijający te ziemie.

BURGMANN, SYN GUNCZELA

Burgmann, syn Gunczela, i władający tu po nim Jan zmienili w architekturze zamku
Świny niewiele, ale mimo wszystko odcisnęli swój wyraźny ślad w wyglądzie obiektu. Za
ich czasów wprowadzono elementy renesansowe, zmodernizowano dawną gotycką
zabudowę, powiększono otwory okienne w pomieszczeniach mieszkalnych, a także
zamurowano starą bramę wjazdową.
Jan Zygmunt Świnka, człek obyty w świecie i podróżnik, wedle niektórych sprowadził do
Świn włoskiego architekta, którego tożsamość rozmyły mroki dziejów. Z nim to poczynić
miał przebudowy, które nadały siedzibie charakter zamku-rezydencji. Rok 1620 to rok
określany mianem wielkiej modernizacji zamku Świny
. Budynek mieszkalny
postawiono zupełnie na nowo, wedle obowiązujących i modnych prawideł. Postępujące
prace budowlane przerwała wojna trzydziestoletnia. Wojenne zawieruchy po raz kolejny
okazały się dla Świn łaskawe; Szwedzi, jak wcześniej husyci, nie zbliżyli się do murów, a
Jan Zygmunt zaraz po wojnie powrócił do realizacji planów, których nigdy nie zaniechał.
Dzięki jego staraniom zamek ufortyfikowano, postawiono basteje, mury wzmocniono
bastionami, a do mieszkalnej części kompleksu doprowadzono zwodzony most.
Tak oto Jan Zygmunt zapisał się w historii jako największy budowniczy w dziejach zamku
Świny.

SMUTNE DOBREGO KOŃCE

Czas panowania Jana Zygmunta był wówczas ostatnim pomyślnym okresem zamku
Świny. Po nim bowiem obiekt trafił w ręce przedstawicieli bocznej linii rodu, Jerzego
Ludwika i Jerzego Ernesta. Panowie nie byli już tak obrotni, a i Świnkowie zaczęli
ubożeć. W roku 1762 obce wojska złupiły Schweinhaus – tym razem także opatrzność
zapomniała o zamku, a wojna siedmioletnia odcisnęła tu swe piętno.
Zamek Świny wystawili Świnkowie na licytację. W 1769 roku nabył go hrabia Jan Henryk,
pruski radca stanu, i już wtedy była to rezydencja podupadająca, opuszczona,
niszczejąca.
Hrabia nie pożył długo, a wdowa po nim, Maria Teresa, przekazała tak
zamek, jak i okalającą go miejscowość austriackim hrabiom von Hoyos-Sprinzenstein.
Byli oni właścicielami obiektu aż do drugiej wojny światowej.
Zamek dzierżawiono, służył za magazyn zboża i słomy. Huragany w latach 40. XIX wieku
uszkodziły konstrukcję, zwalając dach wieży mieszkalnej i stropy. Co się uratowało,
strawił pożar z 1876 roku

„TYGODNIK ILUSTROWANY” , 28 STYCZNIA 1882:

Już z dala wpadają w oczy mury, szczyty i ruiny wieży zamku, który do dzisiejszego opłakanego stanu nigdy nie byłby doprowadzonym, gdyby się ludzie umyślnie do tego nie przyczynili. Już od drugiej połowy zeszłego wieku brano w okolicy, w której na kamieniach i materiałach budowlanych nie zbywa, cegły i kamienie z zamku, do wznoszenia innych budowli. Nawet i wiek XIX był świadkiem niczym nieusprawiedliwionego wandalizmu takiego; dowodem nowa szkoła we wsi Schweinhaus, pobudowana z materiałów zamkowych.

DALSZE LOSY ZAMKU ŚWINY

Wraz z nadejściem nowego stulecia rozpoczęły się próby ratowania ruiny przed
całkowitym zniszczeniem. W roku 1905 obiektem zaopiekował się Związek
Przyjaciół Bolkowego Gaju
, którego członkowie stopniowo zabezpieczali mury
budowli, chroniąc je przez zawaleniem. Udało im się także dokonać renowacji zamkowej
wieży, a nawet pokryć ją drewnianym dwuspadowym dachem. Dzięki temu już w trzeciej
dekadzie XX wieku, przed wojną, Świny były otwarte na turystów. Do 1937 zamek miał
swojego klucznika, który odpłatnie oprowadzał chętnych po tutejszych sekretach.
Tajemniczy Dolny Śląsk przyciąga od lat…
W czasie drugiej wojny światowej Niemcy wykorzystywali ruiny jako magazyny i wbrew
pierwotnym zamiarom nie odbudowali zamku. Naziści planowali po wygraniu wojny
zorganizować na zamku Świny narodowosocjalistyczny obóz wychowawczy dla
młodzieży. Dostęp do zamku uzyskali szantażem. Ówczesny właściciel obiektu, Rudolf
Hoyos, sprzeciwiał się reżimowi hitlerowskiemu, zaś jego żona, Maria Amelia, była
więziona przez Gestapo. Układ zaproponowany przez nazistów był prosty –
wolność Marii za zamek.
Rudolf Hoyos musiał ulec.
Po roku 1945 Świny były opuszczone i nie działo się tam nic szczególnego, zaś
korzystne zaklasyfikowanie obiektu jako zamku piastowskiego pobudziło do działania
ówczesne władze – lata 50. i 60. upłynęły pod znakiem remontów i renowacji.
Przeprowadzono badania archeologiczne i architektoniczne, odtworzono jeden ze
stropów wieży oraz wymieniono na niej gontowy dach. Zamek powoli odzyskiwał chociaż
część swojego dawnego blasku.
W 1991 roku obiekt kupił Alexander von Freyer, Szwed, lecz nie zrealizował żadnego ze
swych pomysłów na zagospodarowanie przestrzeni Świn. A pomysłów miał wiele!
Najbardziej egzotycznym było chyba muzeum figur woskowych, w którym turyści mieli
podziwiać postaci związane z historią Karkonoszy. Przez kolejne lata zamek pozostawał
w prywatnych rękach i różne były koncepcje jego gospodarowania – od tajnych
poszukiwań rzekomej bursztynowej komnaty po otwarcie tu muzeum korkociągów.
Aż wreszcie zamek Świny trafił do nas

NIEZWYKLI ŚWINKOWIE

Wróćmy jeszcze na trochę do przeszłości. Rzekło się, że o Świnkach będzie jeszcze
mowa i w rzeczy samej – kilku przedstawicieli tego rodu zasługuje na szczególne
miejsce w opowieści
. Napomknijmy tylko, że cechą wspólną Świnków była
długowieczność, postura niby dąb i mocarna głowa, co niekiedy bywało zgubne. Sława i
hulaszcza renoma naszych bohaterów sięgała jednak daleko. Marek Perzyński, badacz
historii Dolnego Śląska, żartobliwie zauważa, że honor rodu ratował tylko Jakub Świnka,
gnieźnieński arcybiskup, pan na włościach do 1314 roku. Pozostali… Cóż, z pozostałymi
bywało różnie.
Konrad Świnka nie bał się ni diabła, ni aniołów, ni żywiołów. Legenda głosi, że
biesiadował z kompanami w trakcie dzikiej burzy pod gołym niebem. Niezlękniony rzekł:
Zali pomoże mi to, że miast wesół ponury przy stole zasiędę? Mają mnie czarci porwać, to
niechaj w chwili wesela to czynią! Piorun strzelił w tym momencie w dzierżony przez
Konrada kielich. Buńczuczny pechowiec padł trupem, kielich stopił się, zespolił z ciałem i
trafił wraz z nim do grobu.
Burgmann Świnka dożył 110 lat i jego zamiłowanie do alkoholu obrosło w legendy. Pił z
pucharu o niebagatelnej pojemności dziesięciu litrów i śmiał się w twarz moralistom,
którzy zaniepokojeni odradzali spożycie tak intensywne i niepohamowane. Burgmann
zwykł podobno mawiać, że przeżyje każdego świętoszka i patrząc na sędziwy wiek,
którego dotrwał, można założyć, że nie kłamał

JAN, SYN BURGMANNA.

Jan, syn Burgmanna, po ojcu odziedziczył upodobanie do pijaństwa i długowieczność.
Poskramiała jego zapędy Barbara – ona to jako gorliwa protestantka wymogła na swym
nieszczęsnym małżonku pilną naukę katechizmu Marcina Lutra, z którego Jan był
odpytywany. Pomyślne zaliczanie cowieczornych egzaminów nagradzała Barbara
kielichem wina, które Jan mógł w spokoju wypić. Motywacja była chyba całkiem
skuteczna, bo mawia się, że po katechizmie Jan wziął się za studiowanie całego Pisma
Świętego, strona po stronie… Nieborak odreagował dopiero po śmierci Barbary. W wieku
80 lat poślubił piętnastolatkę, z którą spłodził dwóch synów.
Jeden z nich, wspomniany wcześniej Jan Zygmunt, różnił się od praszczurów, bo miast
pijaństwu oddał się myślom bardziej metafizycznym. Zafascynowany działalnością
swojego gościa, mistyka Jakuba Böhme, rozważał wraz z nim, czym jest życie
pozazmysłowe, dusza, Bóg i raj oraz skąd bierze się zło. Śmierć zastała mistyka w
murach zamku Świny podczas pracy nad dziełem 177 pytań człowieka kochającego
Chrystusa (odpowiedzieć zdążył na zaledwie 40 z nich). Jan po śmierci kompana niejako
kontynuował misję i zgromadził największą na Śląsku bibliotekę mistyczno-teozoficzną.
Odszedł bezdzietnie, a księgozbiór przekazano jasnowidzowi Aniołowi Ślązakowi.

INNE LEGENDY O ZAMKU ŚWINY

Podobno istniał kiedyś tunel, który łączył zamek Świny z zamkiem w Bolkowie. Oba
zamki łączyło zaś coś jeszcze – wzajemna niechęć Świnków i gospodarzących w
Bolkowie von Zedlitzów. Razu pewnego Jan Świnka (prawdopodobnie bohaterem
podania jest mąż Barbary od katechizmu, co sugerują historycy) rozsierdził się, bo wozy
von Zedlitzów przejechały po jego włościach. Zmobilizował więc żołnierzy i ruszył na
Bolków. Zedlitza przeraziło głównie to, że miał młodą, piękną córkę Adelundę i znał
upodobania Jana oraz jego pełne jurności zapędy. Ukrył zatem Adelundę w owym
tajemnym tunelu. Nie przewidział jednego – Jan tunelami właśnie postanowił zakraść
się do Bolkowa. I gdy docierał już do celu, spotkał truchlejącą ze strachu dziewczynę,
skrytą w podziemiach. Pokochał ją od razu. Ale Zedlitz odgadł fortel wroga, wpadł do
tunelu i dobywszy broni, starł się z Janem. Jan szermierzem był sprawniejszym, pokonał
ojca dziewczyny i… darował mu życie, wiedziony nagłą miłością do Adelundy.
Dziewczyna, wdzięczna za wspaniałomyślność i łaskę okazaną rodzicielowi, oddała się
Janowi, a pomiędzy zwaśnionymi rodami zapanował pokój.
Gunczel II był rycerzem-rabusiem, ale działał podług swoistego kodeksu – rabował tylko
innych rozbójników. Marzeniem jego było splądrowanie skarbca herszta zbójów
mieszczącego się gdzieś w podziemiach zamku Niesytno w Płoninie. Ruszył więc
któregoś dnia na Niesytno, oblężenie trwało kilka dni, zakończyło się sforsowaniem
twierdzy i zabiciem herszta bandy. Wraz ze śmiercią nicponia na dziedzińcu rozległ
się przeraźliwy huk i skarbiec zapadł się pod ziemię. Mawia się, że herszt pojawia
się na dziedzińcu każdego dnia aż do dziś, a jego złoto można dojrzeć podczas dwu
nocy w roku: przed Wielkim Piątkiem i przed Świętym Janem.
Syn Burgmanna i zarazem jego następca, znany nam już długowieczny Jan, poza
własnymi potomkami miał też adoptowaną córkę – piękną Urszulę. Dziewczynę trawiło
nieszczęście i zmarła bardzo młodo, w wieku 17 lat, połknąwszy igłę. Podobno był to
tragiczny wypadek, ale opowieści przytaczają nam inną wersję. Oto bowiem Urszula
miała popełnić samobójstwo. Powodem była miłość do mężczyzny z niższego stanu,
niemożliwa do spełnienia. Urszulę przeznaczono już wcześniej innemu, a narzucony
kandydat nie wzbudzał w dziewczynie żadnego afektu. Wybrała zatem śmierć. Urodę
Urszuli możemy dziś podziwiać dzięki zachowanej płycie nagrobnej, którą znajdziemy w
przyzamkowym kościele.

ZESPÓŁ ZAMKU ŚWINY

Chcemy kontynuować niezwykłą historię tego miejsca. Wszelkie postępy prac oraz
relacje z wydarzeń będą opisane, a następnie zamieszczane regularnie w naszych
mediach. W razie zapytań lub sugestii zachęcamy do kontaktu.
Pozdrawiamy,
Zespół Zamku Świny

BIBLIOGRAFIA

. Czerner Olgierd, Rozpędowski Jerzy, Bolków i Świny, Wrocław 1960, Ossolineum.
. Guerquin Bohdan, Zamki w Polsce, Warszawa 1984, Arkady.
. Lamparska Joanna, Dolina Królów, zamki i pałace u stóp Karkonoszy, Wrocław 2010,
Asia-Press s.c.
. Perzyński Marek, Zamki, twierdze i pałace Dolnego Śląska i Opolszczyzny, Wrocław
2006, Wrocławski Dom Wydawniczy.
. Sala Bartłomiej, Legendy zamków sudeckich, Olszanica 2021, BOSZ